Bez filtrów, bez wstydu
Malina Majewska i jej kobieca celebracja nagości
Bez filtrów, bez wstydu
Malina Majewska i jej kobieca celebracja nagości
W świecie, który non stop każe nam się poprawiać, wygładzać i chować – ona mówi: „zdejmij to z siebie”. Nie tylko ubrania, ale też napięcie, oczekiwania, rolę, którą grasz od lat. Fotografka Malina Majewska od pięciu lat tworzy wyjątkowy cykl zdjęć, na których kobiety – nagie, autentyczne i bez retuszu – stają razem w akcie wspólnoty, akceptacji i wolności. I nie jest to sesja glamour ani kampania modowa. To coś znacznie bardziej szczerego.

Wszystko zaczęło się od… urodzin – To miała być zwykła babska impreza. Weekend z bliskimi kobietami, dom z sauną, wspólny czas, ale wtedy, spontanicznie, padł pomysł: zróbmy wspólne zdjęcie. Takie, na którym jesteśmy sobą. Bez ubrania, bez bielizny. Po prostu – sobą – mówi autorka zdjęć.
Od tamtej pory minęło pięć lat. Spotkania kobiet stały się cykliczne – raz w górach, raz w lesie, innym razem w domu, przy ogniu i świecach. Za każdym razem chodzi o coś więcej niż wypoczynek. Te wyjazdy zamieniają się w rytuały – pełne śmiechu, rozmów, emocji i… zdjęć. Zawsze pojawia się moment, kiedy kobiety zrzucają ubrania. Nie dla zdjęcia – dla siebie. – Każda z nas przyjeżdża z inną historią, innym ciałem, innym bagażem – podkreśla Malina. – Kiedy stoimy obok siebie – nagie, bez masek, bez ról – dzieje się coś niezwykłego. Pojawia się jedność. Znika wstyd. Zostaje tylko moment.
Ten moment trwa tylko 10 minut. Choć na fotografiach panuje cisza, spokój i niemal mistyczna atmosfera – proces ich tworzenia to eksplozja pozytywnej energii. – To jest jedna wielka zabawa. Tyle śmiechu, wygłupów, a potem, kiedy już wszystko jest ustawione – zapada cisza. Głęboki oddech. Dziesięć sekund samowyzwalacza. I mamy to – dodaje fotografka.
Na zdjęciach widzimy kobiety w różnym wieku, kształcie, kolorze skóry. W domowym cieple przy kominku, wśród lasu i skał, na tle surowej natury. Otaczają się ramionami. Patrzą w dal albo po prostu są – tu i teraz. Są odważne? Raczej wolne. A to różnica.
Malina Majewska nie stoi tylko za aparatem – sama pozuje do większości zdjęć. – Zawsze miałam trochę więcej ciała, ale nigdy nie miałam z tym problemu – wyznaje. – Lubię je, szanuję. I widzę, jak inne kobiety, dzięki tym sesjom, też zaczynają patrzeć na siebie z łagodnością.
Dla wielu uczestniczek to pierwsze takie doświadczenie – nagość nie jako coś erotycznego, ale jako forma terapii. Nagość jako powrót do prawdy. – Zrobiliśmy z nagości temat tabu, a przecież tak właśnie wyglądamy. Zrzucenie z siebie ubrań wyzwala, daje poczucie wolności. To skuteczna walka ze wstydem – podkreśla Malina.
W czasach, gdy codzienność filtruje się przez aplikacje, a ciało traktuje jak projekt do poprawy, te fotografie zaskakują prostotą. Są prawdziwe. I dlatego poruszają. Bo pokazują, że piękno nie potrzebuje zgody algorytmu. Że siostrzeństwo może mieć formę uścisku w lesie. Warto stanąć nago – wobec siebie i z innymi – choć raz w życiu. Nie chodzi o odwagę. Chodzi o bycie sobą.








